- jakby ktoś nam opowiadał ten film, czasem kamera ukrywa scenę morderstwa, czasem ją czyni bardziej emocjonalną, np. pokazując rozsuwające się drzwi z lustrami w hotelu. Nieraz to hitchcockowskie gospodarowanie emocjami dzięki zdjęciom przydaje się filmowi w sensie czysto komercyjnym, bo można było opatrzyć film znakiem "od lat 12" (taki był na TVN wczoraj). Jednak jest też ciekawą powtórką stylu kina lat 40 i 50, gdy nie epatowano brutalnymi scenami morderstw, a stawiano na wyobraźnię, wywołującą często silniejsze, ale zdrowsze emocje..
Solidny, ale po ponad roku dałbym "7" (zbyt przewidywalny), a Roberts to nie Pfeiffer.
Tak często bywa z filmami. Choć gdyby mieszczono całą treśc książek w filmach, te musiałyby trwać np.5 godzin. Dla mnie mistrzowskim przekładem literatury na film jest np."Wesele" Wajdy, a z niższej półki, ale też wysoko położonej - adaptacje kryminałów Christie z Poirotem, z tych idących aktualnie w Stopklatce TV (dziś o g.18 i jutro powtórka o g.8).